"The Maypole" Francisco Goya (1746–1828). Źródło: Wikimedia |
Śmiech kontra groza
„Pod koniec tygodnia sępy wdarły się przez balkony pałacu prezydenckiego, uderzeniami dziobów rozszarpały oczka drucianych siatek w oknach, skrzydłami poruszyły czas zastały wewnątrz i w poniedziałek o świecie miasto zostało przebudzone z wiekowego letargu ciepłym i świeżym podmuchem wielkiego zmarłego i zgniłej wielkości”[1].
Śmierć znalazła matuzalemowego tyrana i nagle puściły okowy, które utrzymywały jaki taki ład. Szaleństwo ogarnęło wszystko: ludzie z gminu biegający po prezydenckich pokojach; kury i krowy spacerujące po pałacowych korytarzach i balkonach; paralitycy i trędowaci w różanym ogrodzie; wszystko to kłębi się, przemieszcza, rozpierzcha i ponownie grupuje. Totalna anarchia.
„Pod koniec tygodnia sępy wdarły się przez balkony pałacu prezydenckiego, uderzeniami dziobów rozszarpały oczka drucianych siatek w oknach, skrzydłami poruszyły czas zastały wewnątrz i w poniedziałek o świecie miasto zostało przebudzone z wiekowego letargu ciepłym i świeżym podmuchem wielkiego zmarłego i zgniłej wielkości”[1].
Śmierć znalazła matuzalemowego tyrana i nagle puściły okowy, które utrzymywały jaki taki ład. Szaleństwo ogarnęło wszystko: ludzie z gminu biegający po prezydenckich pokojach; kury i krowy spacerujące po pałacowych korytarzach i balkonach; paralitycy i trędowaci w różanym ogrodzie; wszystko to kłębi się, przemieszcza, rozpierzcha i ponownie grupuje. Totalna anarchia.